Julia Walczak
Asfalt, beton i kostka brukowa na stałe wpisały się w miejski krajobraz. Plaga
betonowych rewitalizacji centralnych placów i likwidacji zieleni, zagraża jednak w
obecnych warunkach klimatycznych, nie tylko wrażeniom estetycznym, ale także
zdrowiu i życiu mieszkańców miast.
„Chcemy naturę ujarzmić, uporządkować, wszystko wybetonować. Po co nam trawniki,
drzewa, po co nam dzika przyroda, po co nam spadające liście robiące jesienią wrażenie
nieporządku. Lepiej wszystko wybetonować kostką Bauma. Ta pycha nas gubi”- powiedział
prof. Zbigniew Karaczun, działacz i badacz ruchu ekologicznego.
Intensywne fale upałów uważane są za jedne z najbardziej niebezpiecznych dla człowieka
skutków zmian klimatycznych. Narażają, szczególnie starszych mieszkańców, na utratę
zdrowia i życia, na skutek udarów. Tak chętnie wycinane przez władze miasta, drzewa,
zapewniają zacienienie i wspomagają naturalne procesy chłodzenia, zwiększając tym samym
komfort ludności. Betonowe place nagrzewają się, wydzielając następnie zgromadzone ciepło
do atmosfery. Pobudzany przez betonozę efekt miejskiej wyspy ciepła sprawia, że, coraz
dłuższe i intensywniejsze fale upałów, stają się nie do wytrzymania. Więcej o zdolnościach
chłodzenia drzew przeczytasz w artykule na naszym blogu „Ciepło, cieplej, najcieplej – w
jaki sposób zieleń chłodzi miasta?”.
Moda na beton
Czy Polacy nienawidzą zieleni, a kochają beton? Jedno spojrzenie na miejskie place, rynki i
ulice, może doprowadzić do jednoznacznej konkluzji. Władze miast od lat wytrwale usuwają
z miejskiego krajobrazu, życiodajne, drzewa, zastępując je asfaltem i betonem, szczelnie
układając płyty i chodniki. Wszystko to pod szyldem „rewitalizacji”, przywracania
aglomeracji blasku i reprezentacyjności.
Kielce, Bielsko-Biała, Nowy Targ, czy Leżajsk to tylko niektóre miasta i miasteczka, które
podążyły za betonowym trendem. Niegdyś pełne zieleni i bujnych drzew place, zastąpione
zostały zabrukowanymi kostką i płytami, pustyniami. Dla władz miast to symbol
nowoczesności i prestiżu. Zapłacą za niego mieszkańcy, swoim zdrowiem i komfortem.
Korzyści, płynące z uprawy zieleni miejskiej, zauważano już w VI wieku p.n.e. W
starożytności upiększano drzewami ulice i wejścia do świątyń oraz pielęgnowano święte gaje.
W kolejnych epokach zadrzewiano aleje oraz nabrzeża rzek, rozwijała się również sztuka
zdobienia ogrodów. Polskie miasta z XX-wiecznych pocztówek wypełniają majestatyczne
korony drzew, którymi obsadzone były ulice, chodniki i miejskie place.
Jak to się stało, że drzewa zniknęły z centrów polskich miast? Pierwsza fala betonozy
przetoczyła się przez Polskę jeszcze za rządów Edwarda Gierka. Lata 70-te stanęły pod
znakiem potężnego przyrostu zaludnienia miast, urbanizacji i wielkich inwestycji
mieszkaniowych. Prawdziwa betonowa rewolucja rozpoczęła się jednak w latach 90-tych.
Idea zaplanowanego, zielonego miasta, została odrzucona, jako relikt PRL-u. To podejście
zostało z nami do dzisiaj.
Zielone? Gliwice
Gliwice również doczekały się swojej „rewitalizacji” na ogromną skalę. Chociaż władze
miasta zdecydowały się w tym roku na dokonanie nasadzeń w płycie rynku, wśród innych
inwestycji, nie brakuje ekologicznych kontrowersji.
W ramach prac remontowych, związanych z budową Centrum Przesiadkowego,
obejmujących między innymi okolice Placu Piastów i placu przed Dworcem PKP, usunięte
zostały 63 drzewa. Plac budowlany straszy mieszkańcu skwarem, pyłem i betonem, a projekt
realizacji komentowany jest właśnie jako „betonoza”.
Jeszcze wcześniej, w ramach przygotowań do budowy po przeciwnej stronie dworca, wycięto
kilkaset drzew. Na ich miejsce ma być dokonanych około 150 nowych nasadzeń. Młode
drzewa nie zastąpią jednak tych długowiecznych, które są kluczowe dla dobrego
funkcjonowania aglomeracji miejskiej.
„Jestem dorosłą lipą, mam 153 cm obwodu, 10 m wysokości, kilkadziesiąt lat i jestem
zdrowa” – taka notka umieszczona została, przez organizację Zielone Gliwice, na jednym z
drzew, podlegających wycince. To właśnie dorodne, stare drzewa w dużo większym stopniu
realizują najważniejsze dla mieszkańców funkcje (produkcja tlenu, pochłanianie CO2,
ochładzanie powietrza). Jeden duży buk może wyprodukować tyle tlenu, ile około 1700 jego
10-letnich sadzonek.
Jak wspominają społecznicy, drzewa można było przesadzić. Taki pomysł nie wywołał jednak
entuzjazmu po stronie miasta, które twierdzi, że wymiana drzewostanu jest konieczna, aby
przystosować zieleń do zmian klimatycznych.
Przeciwko planowanej inwestycji protestowali między innymi: Zdrowe Miasto, OSOM,
Zielone Gliwice, Energia dla Gliwic, Gliwicka Rada Rowerowa, Kongres Ruchów Miejskich,
radni miejscy i dzielnicowi, a także mieszkańcy.
Zalewanie betonem trawników i „wymiana drzewostanu” stały się niezwykle popularnym
trendem wśród samorządowców. Miasta i miasteczka zamieniają się powoli w brukowane
patelnie. Czy, topiący się pod stopami, asfalt to jedyne co nam pozostanie w okresach 40-
stopniowych upałów?